piątek, 2 maja 2014

Zdjęcia, zdjęcia! bo co tu pisać jak wszystko w obrazkach zawarte ;)

Minęły dni, tygodnie i miesiące..
Ileż to już razy marzyłam by doba była dłuższa, by czas wolniej płynął, by tydzień miał choć o jeden dzień więcej. A ile razy przebierałam nogami w miejscu by czas w końcu ruszył ;)
Nie byłam w stanie zorganizować czasu na tyle by pisać na blogu. Teraz powracam .. tyle się wydarzyło!

Przygotowywałam się do biegu na 5,5km od około 6-8tygodni i byłam w świetnej formie tuż przed Wielkanocą, czułam, że mogę na prawdę wszystko! I nagle się pochorowałam :( Moim pierwszym zmartwieniem był oczywiście bieg, gdy jednak mój stan się pogarszał zaczęłam poważnie martwić się o Nitosia. Nie chciałam by się ode mnie zaraził. Niestety zaraził się i on i J. i tata J. i mama J.
Rozłożyłam wszystkich na łopatki :P Nitosiowi zbiegło się to z wyrzynaniem ząbków i chwilami było na prawdę ciężko. Teraz Nitoś zdrowy, pierwszy ząbek dodaje mu uroku i czekamy teraz na drugi, który już przebił się przez dziąsełko ale nie dogonił jeszcze poprzedniego ząbka :)
Z racji moich przygotowań do Bergen City Marathon/Thon Run maszyna do szycia została odstawiona na strych do bliżej nieokreślonego terminu. Jutro biorę udział w kolejnych zawodach - Fløyen Opp - i no cóż.. ostatnio jest tak, że jeśli akurat nie biegam, to zajmuję się moim ukochanym Bobo :) Do tego dochodzą codzienne domowe obowiązki i nagle jest północ, a ja już dawno powinnam spać, bo Nitek o ósmej będzie już witał dzień :)
Nitoś stawia swoje pierwsze kroczki. Bardzo ostrożnie i bardzo niezdarnie. Jest w nim tyle zapału, że już widzę jak będzie biegał :)
I urlop za 10 dni, którego nie mogę się doczekać, mimo iż na myśl o pakowaniu przechodzą mnie ciarki..
Aaaa no i jeszcze dzisiaj przymiarkę robiliśmy do obrączek :) J. dłużej nie mógł się zdecydować niż ja, a przecież zwykła, klasyczna złota obrączka miała być :D Nie mógł się zdecydować jakiej szerokości wybrać :D Mój Pan MusiByćPerfekt :)

Tyle się wydarzyło :) to teraz to co powyżej ale historyjka obrazkowa ;)

Kanapowicze <3


Z ukochanym misiem

Pierwsze pół jabłka :)

Zębaty uśmiech :D

Tysiąc twarzy Nitosia ;)





Widoki podczas treningu 01.05 h 22:10

Na szczycie góry Fløyen, pod którą jutro wbiegam

Przed ThonRun z Chrzestnym Nitosia- Jarkiem
Tuż po przekroczeniu linii mety. Nitoś z pamiątkowym medalem



Moja mała koza - im wyżej tym lepiej :D

Na galowo z okazji Wielkanocy

Wielkanoc w Fjærland

Od lewej: Nils - dziadek Nitosia, J. i Nitoś śpiący w wózeczku w najlepsze :)

W dniu pojawienia się pierwszego ząbka 20.04




wtorek, 1 kwietnia 2014

Urlop w Krakowie z niemowlakiem

Do naszego urlopu w Krakowie pozostało ponad 1,5miesiąca, a my już planujemy co wziąć jak się spakować itd. Na szczęście wybór miejsca noclegu mamy z głowy choć i przy tym siedzieliśmy dobrych kilka dni i rozważaliśmy wszystkie za i przeciw.
Pierwszy pomysłem był hotel. Najlepiej blisko rynku. Wybór padł na hotel z bardzo przyziemnych powodów - wygody ;) po pierwsze śniadania, które z.J uwielbiamy ;) po drugie poodkurzane codziennie, wymiana ręczników codziennie.. Minusy? Mało miejsca.. Po wystawieniu łóżeczka dla Nitka i przygotowania miejsca gdzie będziemy mu przygotowywać posiłki naszej trójce będzie ciasno. A gdzie zostawiać wózek? Łazienka tylko z prysznicem. Można poprosić o wanienkę ale znów rozchodzi się o miejsce.
I tak o to zrobiliśmy listę rzeczy ważnych ze względu na Nitosia
- Miejsce na wózek
- Winda lub parter
- Blisko rynku głównego (bo dużo będziemy spacerować z wózkiem)
- Łóżeczko dla Nitosia
- Najlepiej wanna
Istnieją w Krakowie hotele przyjazne rodzinie/dzieciom jeden 300m od starego rynku a drugi 1,5km od Wawelu oba mają świetne oferty dla rodzin z dziećmi. Np. Taki Hotel Pod Białym Orłem  (mój faworyt) miał absolutnie wszystko przygotowane łącznie z zabezpieczeniem kontaktów, narożników i zestawem naczyń plastikowych dla dziecka, ale.. Nie było wolnych pokoi w tym terminie który nas interesował. Opinię pewnej mamy można znaleźć tu -> KLIK
Hotel Art Niebieski ma pokój zabaw dla dzieci jak i menu stworzone dla malucha. No ale, daleko od Starego Rynku :(
Większość hoteli ma świetne promocje dla rodzin z dziećmi! Ale tylko jeśli zostają na 3dni..takie weekendowe wypady. My jedziemy na 7 i już wtedy promocja nie obejmuje..
Ostatecznie zdecydowaliśmy się na apartament 6 minut spacerem od rynku.
Względy praktyczne wygrały. No i byliśmy tam w poprzednich latach. AAA Kraków Apartamenty oferuje kuchnię wyposażoną w kuchenkę mikrofalową, a łazienkę w wannę i pralkę.
Winda była, miejsce na wózek też. Apartament w cichej i strzeżonej kamienicy. W informacjach było również o udostępnieniu łóżeczka dla dziecka, więc żeby nam nikt z przed nosa nie zwinął lokum to zarezerwowałam. I kamień z serca spadł, że już po wszystkim, że miejsce jest gdzie spokojnie pod dachem z dzieckiem spędzimy beztrosko czas. Napisałam jeszcze przy potwierdzeniu rezerwacji, że potrzebne będzie łóżeczko i krzesełko do karmienia i.. poszło! Ale żeby nie było tak kolorowo.. Otóż za łóżeczko trzeba zrobić dopłatę.. Za krzesełko do karmienia również. A cena? 420zł za 7dni... Nie chce mi się tego nawet komentować.
Rzeczy, które musimy wziąć ze sobą:
Podgrzewacz/Sterylizator - ponieważ często wyjeżdżamy zakupiłam Nuby Deluxe. Zajmuje mało miejsca, działa bez zarzutu, solidnie wykonany i ładnie wygląda :)
Fotelik samochodowy - kto był w Polsce, to pewnie wie, że dziecka bez odpowiedniego fotelika przewozić nie wolno. Przepis ten nie dotyczy jednak taksówek. O! W moim rodzinnym mieście nie istnieje możliwość zamówienia taksówki z fotelikiem dla dziecka. W Krakowie na szczęście transport z fotelikiem dziecięcym można zamówić :) Taxi Kraków pobiera za to dodatkową opłatę (10zł) jeśli jest to przejazd z lotniska do miasta lub odwrotnie. Jeśli jest to dłuższa podróż, fotelik montowany jest za darmo. Wyczytałam również, że Radio Taxi 19191 jako jedna z pierwszych korporacji wyposażyła się w foteliki. My fotelik wziąć ze sobą musimy by Nitoś zamiast na naszych kolanach, to w samolocie siedział na własnym fotelu. Poza tym nie wyobrażam sobie przewozić Nitka bez fotelika. Osiwiałabym zanim dotarłabym na miejsce ;)
Pościel - ponieważ będziemy mieli do dyspozycji pralkę chętnie wezmę ulubioną pościel Nitosia. Zapachy, które już zna pomogą mu się przyzwyczaić do nowego miejsca
Wózek - i oczywiście adaptery do fotelika samochodowego ;)
- Łyżeczki, kubeczki, buteleczki, smoczki - wszystko to co Nitkowe - jedzeniowe :)
- Paszport - nie muszę tłumaczyć ;)

Lista powiększa się z dnia na dzień. Najważniejsze by nie zapomnieć dziecka i dobrego humoru ;)

wtorek, 25 marca 2014

Liebster Blog Award

Ponieważ mam mało czasu, dużo obowiązków i jeszcze więcej planów w tym poście jedynie o Liebster Blog Award. Ponieważ zostałam nominowana przez Zatracając Się (za co bardzo dziękuję) czynię powinność ;)


Teoretycznie wiem o co chodzi - nominuje się początkujące blogi lub blogi, które mają mniej niż 200 obserwatorów, ale.. nigdzie nie mogłam znaleźć oficjalnych informacji na ten temat! I nawet Wikipedia nic Liebster Blog Award nie wie..
Podczas przeszukiwania internetu w poszukiwaniu informacji trafiłam na bloga Sophey Says. Wpis z 9 maja 2012 świadczy o tym, że ta bloggerka również próbowała się zorientować o co tak na prawdę kaman ;) Doszukała sie jedynie najwcześniejszego Liebster Blog Award jaki pojawił się w necie (z 2010roku). I że z czasem reguły uległy zmianie. Gdy otrzymało się nominację i zaakceptowało należało nominować kolejne 3-5blogów, które mają mniej niż 3000 czytelników. Teraz nominuje się 11 blogów z liczbą czytelników nie przekraczającą dwieście sztuk.. skąd ta zmiana? Pewnie się nigdy nie dowiem ;)
Otrzymałam 11 pytań na które muszę odpowiedzieć i 11 pytań muszę zadać kolejnym 11 blogom... ehhh trochę to jak plucie 3 razy przez lewe ramię gdy czarny kot przebiegnie drogę, ale niech będzie. Żeby nie było, że zabawę psuję ;)
Kolejnej nominacji (jeśli taka będzie) raczej nie przyjmę. Ta cała zabawa zbyt mi przypomina łańcuszek szczęścia i brakuje mi jedynie dopisku na końcu 'coś złego się stanie jeśli nie prześlesz tego kolejnym osobom' :D
Do rzeczy. Oto pytania od Zatracając się :
1. Ulubiona zabawa z dzieckiem?
Poranne mizianie się tuż po pobudce. Gdy Nitek ociera się o mnie buzią i próbuje zjeść, a ja udaję, że chcę zjeść jego stópki.
2. Jakie zwierzę najbardziej przypomina Ciebie?
Kameleon ;) chociaż czy to w ogóle zwierze jest? :D
3. Książka do której ciągle wracasz?
Książki - Saga o Ludziach Lodu. Kocham i zawsze będę :)
4. Moje motto życiowe brzmi?
Nie mam motta. 
5. Co Ci daje pisanie bloga?
Jeszcze nic. Kiedyś da mi piękne wspomnienia :)
6. Bogaty i nieszczęśliwy czy biedny i szczęśliwy?
Bogaty i szczęśliwy :P 
7. Jakie imię dla chłopca, a jakie dla dziewczynki?
Dziewczynka Hanna Linn dla chłopca nie mam ulubionego.
8. Gdzie chciałabyś spędzić najbliższe wakacje?
Kraków. Zawsze Kraków.
9. Bez jakiego kosmetyku nie mogłabyś się obejść?
Szamponu do włosów. 
10. Co drażni Cię u innych?
Ignorancja.
11. Miejsce do którego lubisz wracać? 
Gdziekolwiek są przyjaciele


Moje nominacje będą skromne ponieważ nie jestem w stanie uzbierać 11 blogów. Nie chcę też podawać przypadkowych. Tylko te, które na prawdę czytam i odwiedzam:
JaNieElegancka
Nasze 9 miesięcy
At Amelia's Home
Let's Talk About Baby

I moje pytania:
1. Jeśli zakupy to gdzie?
2. Co zabrałabyś z płonącego domu?
3. Nadludzka moc, którą chciałabyś posiadać
4. Trzy życzenia..
5. Liczyć wiek dziecka w miesiącach czy tygodniach?
6. Bieganie, rower czy pływanie?
7. Co gorsze śmierdzące stopy czy śmierdzące pachy?
8. Jakie masz sposoby na rozśmieszenie swojego dziecka?
9.Ulubiona pora roku
10. Co robisz w wolnym czasie?
11.Twój sposób na odstresowanie się :)

Ufff zrobione ;) A teraz z powrotem do obowiązków domowych ;)

środa, 19 marca 2014

czas dla mnie

Wkręciłam się niesamowicie w szycie. Kilka ostatnich dni, każdą wolną chwilę (oprócz mojego wieczornego biegania) poświęcałam maszynie do szycia. Robiłam porządek w szafie i znalazłam swoją starą bluzę, którą uwielbiałam. Niestety rękaw przy nadgarstku był przepalony, a zamek odpruty. Mimo to miałam do niej ogromny sentyment, bo kupiłam ją za pieniążki z pierwszej wypłaty jaką dostałam w Norwegii :) Taki mój mały symbol niezależności i przejęcia kontroli nad własnym życiem. Próbowałam kilka razy ją wyrzucić, ale zawsze lądowała na dnie najdalszej i najgłębszej szuflady.
Tym razem gdy znowu na nią trafiłam wiedziałam, że dostanie drugie życie jako kombinezon dla Nitosia :)
Efekty mojej 3 dniowej pracy :







Nitoś polubił kombinezon, kombinezon polubił Nitosia :)
Tak, więc szycie daje mi dużo radości i należy do moich zajęć z poza obowiązków mamy i pani domu ;)
Drugim zajęciem, które uwielbiam, i w które wkładam serce i energię jest bieganie.
Codziennie wieczorem biegam. Daje mi to ogromny zastrzyk energii, czuję jak moje ciało odpoczywa, moja głowa 'wietrzy się' z durnych pomysłów, myśli o problemach z każdym metrem zostawiam za sobą.
Gdy z jakiegoś powodu nie mogę wyjść pobiegać czuję coś na kształt paniki..
Odkryłam niedawno, że zbliża się impreza sportowa w mieście, w którym mieszkam. Wahałam się, ale od wczoraj jestem na liście do biegu na 5km :) Były też dwa inne dystanse - maraton (42km) i pół-maraton (21km) na które absolutnie nie jestem przygotowana, a 5 tygodni nie wystarczy by się do nich przygotować w przeciwieństwie do startu na 5km.
Już wczoraj w nocy po tym jak otrzymałam potwierdzenie mailem, że zostałam zarejestrowana, zaczęłam układać w głowie plan treningowy na najbliższe 5 tygodni.
Muszę wyznaczyć jedną stałą trasę na której będę trenować i chciałam to zrobić z pomocą aplikacji Sports Tracker, ale niestety tak często GPS się wyłącza lub włącza pod sam koniec treningu, że nie mogę w pełni mu zaufać. Czasem przebiegnę 8-10km i z ciekawością sprawdzam ile kalorii spaliłam lub z jaką szybkością biegłam, a okazuje się, że zarejestrowane zostało ostatnie 1,2km :/ Do tej pory nie wiem czy to wina aplikacji czy sieci komórkowej. Muszę zaufać Google Maps i tam wyliczyć i wyznaczyć trasę.
W tej chwili do biegu w Bergen City Marathon zgłosiło się ponad 4000 ludzi. W mojej kategorii - K23-34- startuje 105 kobiet. Do 26kwietnia jeszcze daleko i zapewne dołączą jeszcze inne amatorki biegania. Moim celem jest by dystans przebiec w ok.35min. i by zmieścić się w 100 czy się uda? Czas pokaże.
Chęci są, motywacja jest. Czasu czasem brak, ale i to się jakoś da załatwić :)



środa, 12 marca 2014

ale za to niedziela..

Miałam wspaniałą niedzielę. Takie dni zapadają głęboko w pamięć, bo absolutnie nic nie zmąciło mego spokoju i dobrego samopoczucia :)
Byłam z koleżanką w kinie!Na najdłuższym filmie jaki był dostępny..Mój pierwszy raz bez dziecka..
Zostawiłam J. z Nitosiem na dobrych kilka godzin! I co? I wszyscy zadowoleni :D J. że przetrwał, Nitoś, że mnie widzi, a ja że jednak świat się nie zawali jeśli dom nie będzie pod moim stałym 'monitoringiem' :) Gdy się okazało, że wszyscy cali i zdrowi, a mamusia wcale nie jest tak bardzo potrzebna, przebrałam się szybko i wyszłam pobiegać. Gdy w końcu ok. 23 Nitoś zasnął, a ja usiadłam by sprawdzić wiadomości znalazłam tą od Natalii (link do jej bloga TU) o tym, że udało mi się wygrać perłowe kule w konkursie Apartament44 i Cottonlove :)
Skakałam z radości - cichutko, na palcach by Nitka nie zbudzić ale skakałam, oj skakałam :D
Ach co za dzień :)
Bilet z seansu schowałam do albumu z pamiątkami Nitosia :) Moje pierwsze 5h bez dziecka. To jednak jest możliwe! Nie wierzyłam... Kilka razy łapałam się na myśli 'o cholera, zapomniałam dziecka'. A Bobo w najlepsze z Tatą :) I co, że dom wyglądał jak po tornadzie ;)


W poprzednim poście pisałam o uszyciu kocyka Nitosiowi. Projekt wyglądał tak: 
A tak wyglądał po skończeniu:

A to kombinezon, który w końcu 'dostał guzików' i można było go założyć. Niebieska chustka na szyję również uszyta przeze mnie :)
Przyznam, że z kombinezonu jestem bardzo zadowolona. Nie podoba mi się jednak nadruk na plecach, gdybym miała jednolitą bluzę byłby piękny: czarno-zielony :)
'Gdy się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma' - lubię to powiedzenie, lubię kombinezon ;)









wtorek, 4 marca 2014

Kreatywnie :)

Jest coś w tym moim dziecku, że wyciska mnie do 'ostatniej kropli'. Padam na twarz ze zmęczenia, a i tak się skądś te siły bierę by wstać znowu, i znowu, i znowu gdy Bobo zapłacze, zawoła. I choćby się waliło i paliło, to jestem na 'pstryk', na baczność - bo mój syn mnie potrzebuje :)

Potrzebuje też pobyć na świeżym powietrzu. I co, że już dawno odcisk się zrobił i pękł, a teraz piecze przy każdym kroku jak oszalały. W głowie obrazy o ranie na pół nogi, amputacji palca.. ale nadal przed siebie, bo on śpi tak spokojnie, a świeże powietrze tak dobrze robi..

Mogę wymieniać i wymieniać jak małe znaczenie ma ból i zmęczenie gdy Nitek mnie potrzebuje, ale jest jeszcze jedna część mnie, która obudziła się i rozwija wraz z rozwojem mojego synka. Chęć by stworzyć coś samemu, osobistego. Od mamy dla dziecka :)
Przerobiłam malowanie, szkicowanie, malowanie na koszulkach, szydełkowanie, decoupage, filc itd, a teraz przyszedł czas na szycie na maszynie.

Zaczęło się niewinnie...
W akcie desperacji, by naprawić 30letni śpiworek (odnośnik do historii śpiworka TUzakupiłam maszynę do szycia. Śpiworek naprawiony. Zostało obszyć ręcznie to czego maszyna nie była w stanie 'złapać' i jak nowy ;) Trzeba by było inspekcję przeprowadzić by się zorientować, że coś z nim było nie tak ;)

Po śpiworku spodenki. Po spodenkach chustka na szyję i kombinezon. Wszystko ze starych ubrań. Apetyt urósł i zdecydowałam się na zamówienie materiałów na kolejne produkty.
Marzył mi się mięciutki kocyk z materiału minky dla Nitka. Tu ceny za takie cudo są nieziemskie, a i wzoru który by mi się spodobał nie mogłam znaleźć.

Szukałam sklepu on-line na polskich stronach, który ma duży wybór (szczególnie minky, bo w Norwegii nie można go dostać) i wysyła zakupy poza granice kraju. I byłam zaskoczona jak mało sklepów ma ochotę wysłać paczkę z materiałami poza granice Polski. Na szczęście trafiłam na stronę Cottonhill


Ogarnęła mnie euforia i na stronie spędziłam dobrych kilka godzin. Ciężko się zdecydować, bo to ładne, a to jeszcze ładniejsze ;) W skrócie - dziś dostałam paczkę z Cottonhill. Pani Barbara, która była przemiła i niesamowicie pomocna skradła mi serce tak jak i asortyment tego sklepu :)

Kolejne zakupy - tylko tam!


Projekt kocyka póki co w głowie :) Swoimi wypocinami pochwalę się trochę później :) 




piątek, 28 lutego 2014

czasu mniej

Dziecko co raz większe, a czasu jakby mniej? Czy nie powinno być odwrotnie? Przecież miał się sobą zajmować częściej, a tu psikus ;)
Nitek raczkował całe 28dni zanim odkrył, że wyżej widzi więcej. Stanął na nogi i od tej pory mam oczy wokół głowy. Wspina się wszędzie i na wszystko, i mimo iż jest raczej ostrożnym niemowlakiem, to i tak wypadki się zdarzają.
Fakt, że mój kręgosłup odpoczął trochę, bo zamiast nosić synka wszędzie gdzie idę mówię do niego, żeby szedł ze mną, a on człapie na czworaka uważając, to za świetną zabawę :) Uwielbiam go :)

Dwa dni temu skończył 7miesięcy. Nie wiem kiedy, jak i gdzie ten czas minął. Teraz też rozumiem co oznaczał napis na kartkach z gratulacjami sugerujący byśmy czerpali z tego czasu z bobo jak najwięcej, bo nim się obejrzymy minie bezpowrotnie. I mija.. w zatrważającym tempie..



Pozostały mi 3 miesiące urlopu macierzyńskiego. Staram się o tym nie myśleć, bo na myśl o tym, że Nitek będzie przez ponad 8h z dala ode mnie przyprawia mnie o ból brzucha. Nawet gdy biegam wieczorami wracam stęskniona po 1h.. Wczoraj J. zabrał Nitka i pojechał z nim na zakupy. Wychodziliśmy z domu w tym samym czasie. Ja pobiegać, J. z Nitosiem zrobić zakupy... ze wszystkich kierunków w które mogłam pobiec..
Po 20min zasapana byłam w sklepie, żeby powiedzieć 'cześć' .. J. pękał ze śmiechu, że goniłam za samochodem jak by mi się tyłek palił.
Mi do śmiechu nie było, bo zrozumiałam, że absolutnie zwariowałam na punkcie swego dziecka i mój powrót do pracy będzie bardzo bolesny..

Na szczęście jeszcze przez 3 miesiące J. będzie na tacierzyńskim zanim nasz już wtedy ponad roczny synek zacznie chodzić do przedszkola :)





 Często cieszę się w duchu, że Nitoś urodził się w czasach gdy bliskość i czułość są na prawdę ważne. Że tata nie wstydzi się publicznie pocałować własnego dziecka :) Że kontakt z obojgiem rodziców jest tak samo ważny. Gdy ostatnio opowiadałam mamie co J. robi z Nitkiem, jak się razem bawią i rozśmieszają, powiedziała, że trochę zazdrości. Gdy my byliśmy mali istniała tylko mama. Tata był..gdzieś tam w tle. Bierny. A mama wszystko.. I mogę sobie jedynie wyobrażać jak ogromne musi to być poświęcenie przy czwórce dzieci. Ja mając jedno często czuję, że nie mam czasu dla siebie, a przecież mam J. Aktywnego tatę. Zmienia pieluchy, kąpie, karmi, przebiera, śpiewa, buja, całuje, łaskocze, zabiera na przejażdżki..

Kolega J. gdy zmieniał pieluchę córeczce usłyszał od ojca 'Ja nigdy nie dotknąłem gołej pupy dziecka'. Te czasy gdy ojciec trzymał na rękach dziecko tylko gdy było nakarmione, miało sucho i było zadowolone.. Jak dobrze, że to za nami :)




niedziela, 9 lutego 2014

I że Cię nie opuszczę..

Zabieram się za to pisanie, zabieram i zabrać się nie mogę...
Nie jestem typem człowieka, który swoje żale, radości i przemyślenia wypisuje, rozpisuje, produkuje się na co najmniej 5ciu stronach A3. Ja wolę prosto, szybko, bez owijania, rozkładania na części pierwsze.. Mówi się, że kobieta od kury pochodzi - wszystko rozgrzebuje. A ja nie.
Czytam inne blogi z podziwem. Skąd te kobiety czerpią inspiracje? Co widziałam, co przeżyłam, co poczułam - widzę, przeżywam i czuję tylko wtedy gdy to się dzieje. Wtedy mogłabym to rozpisywać, o tak! Wtedy to i ja mogłabym na kilka stron A3.

Gdy w końcu siadam i chcę napisać, to już nie jest to samo.. wydaje się takie odległe i mało intensywne. Coś jak zdjęcie.. moment złapany i dopiero patrząc na nie powracają myśli i uczucia towarzyszące sytuacji w której było zrobione..
Mam takie jedno zdjęcie. W głowie. Zimowy słoneczny dzień. Mróz szczypie za nos. Gdzieś w pobliskim przedszkolu właśnie grupka dzieci wybuchnęła śmiechem. Kamyki trzeszczą pod butami. Słyszę oddech Nitka śpiącego w wózeczku. Podnoszę wzrok i tuż przede mną para staruszków. On utyka nieco na jedną nogę, podkreśla to jeszcze laska na której opiera się przy każdym kroku. Drewniana laska w jednej dłoni, a w drugiej.. dłoń pani, która opatulona szalem po sam nos wpatruje się swoimi starymi, wszystko wiedzącymi oczami w tego pana co to utyka tuż przy niej. Ach, co za widok! Ona, wyprostowana jak struna, z rozwianymi siwymi włosami błyszczącymi w słońcu i On z porządnie naciągniętą czapką na uszy, którą Ona z nabożeństwem i czułością poprawia co kilka kroków.

Wzruszył mnie ten widok..

Marzy mi się, by tak się zestarzeć z J.
Kochać, szanować i ufać do końca swoich dni jego jednego, z wzajemnością. By za 40 lat ktoś inny popatrzył na nas z boku i zamarzył, by spotkać kogoś takiego z kim starzenie się jest przyjemne. Z kimś kto niezależnie od wieku widzi w Tobie tą samą osobę, którą pokochał kilkadziesiąt lat temu. Komu nie przeszkadza to co 'na zewnątrz', bo wtedy już tylko to co w środku się liczy. Ciepłe serce i ciepłe dłonie, które naciągną Ci czapkę na uszy i pójdą z Tobą na spacer w słoneczny, zimowy dzień.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Na drugie - pierdoła..

W którymś z poprzednich postów wspomniałam, że jestem pierdołą nad pierdołami. W tym muszę dodać, że nie tylko jeśli chodzi o bloga. Są też inne sytuacje w których muszę przyznać, że tak powinnam mieć na drugie imię. Nie chodzi mi tu o biczowanie się lub prowokowanie by usłyszeć 'nie, nie w cale nie jesteś pierdołą'. Bynajmniej...
Dostałam od Mamy J. - dla uproszczenia będę nazywała ją teściową (choć to takie obraźliwe słowo ;) ) - śpiworek do wózka z owczej wełny. Piękny i cieplutki. Pamiętający czasy gdy JS. miał taką małą dupkę jak teraz ma Nitoś, a nie taką.. no, dorosłą srakę ;)
Śpiworek ma ponad 30 lat, jasnobrązowe sztruksowe obicie i jest prze-mięciutki.. a właściwie, to był..
Ile niewinnych owiec poświęciło swoje runo by śpiworek powstał, nie chcę wiedzieć, bo moje sumienie i tak już ledwo ciągnie ..
Przyznam się od razu, że należę do tego licznego grona osób, które sięgają po instrukcję obsługi w ostateczności, gdy coś jest zupełnie nie jasne lub już zepsute. Tak też zrobiłam również ze śpiworkiem.. Nie wiele myśląc wpakowałam go do pralki, nastawiłam na pranie wełny, wlałam specjalny płyn do wełny i.. przeżyłam mini wylew gdy pralka zaczęła chodzić po łazience!
Ta wełna nabrała wody i była niesamowicie ciężka! Musiałam zakończyć pranie zanim pralka spadnie do sąsiada z dołu.Wyciągnęłam śpiworek, patrzę na metkę, a tam.. NIE moczyć.. Pomyślałam tylko  -JS. mnie zabije :/
Śpiworek nie do odratowania.
Po tym jak ta skóra owcza namokła, porwała się w strzępy. To co było w jednym kawałku popękało, bo zrobiło się tak twarde, że łamało się jak krakersy :(
No i jak mam teraz powiedzieć teściowej, że śpiworek, który przetrwał ponad 30 lat zniszczyłam w 10min? Nie odkupię takiego samego, bo już ich nie produkują. Z resztą, miał wartość sentymentalną.
Postanowiłam więc naprawić szkody. Ponieważ nadal mam zamszowy pokrowiec, który przetrwał, dokupiłam z drugiej ręki śpiworek z wełny merinosów, który zamierzam pociąć i zszyć tak by wpasował się w pokrowiec. Wybieram się też jutro by kupić maszynę do szycia i ogarnąć to tak, by się nie dało połapać, że coś jest/było nie tak. A przynajmniej nie od razu ;)
Już dawno miałam kupić maszynę do szycia ale to właśnie teraz potrzebuję jej jak ognia!

Co poza tym?
Bombeliusz nam się pochorował. Zaczęły ropieć oczka, katar, kaszel.. Teraz został tylko katar i sporadycznie kaszel - broi nadal więc nic poważnego mu nie dolega ;) Złapał fazę na dmuchanie w butelkę i smoczek zamiast ssania. Robi to też z pełną buzią co się często kończy umazaną twarzą jego i moją :D
Jakiś tydzień temu zaczął wyciągać rączki na znak, że chce być podniesiony z podłogi, bujaka, łóżeczka lub przewijaka. I jest niesamowicie ciężko powiedzieć 'nie' tym małym rączkom. Rączki jak i ich właściciel mają teraz ponad pół roku! 

A ja? Śpię trochę więcej :) Wczoraj np. Nitoś spał 5,5h w nocy zanim obudził się na pierwsze karmienie.. ahaaaa, i dostałam pozwolenie na stały pobyt i pracę w Norwegii :)
JS. się ucieszył. Nitoś też się cieszył choć nie wiedział z czego. Gdyby wiedział, że jego tata martwił się, że mnie deportują, to by cieszył się trochę inaczej ;)
Mama daleka od ideału ale za to kocha najmocniej na świecie :)

Bombel uwielbia się kąpać pcha się do wanienki zanim zostanie napełniona wodą

Połowa wody z wanienki już znajduje się na podłodze łazienki

Nitoś jest zafascynowany odbiciem w lustrze. Wszystkich i wszystkiego nie tylko siebie :)



środa, 22 stycznia 2014

Świat mi się zmniejsza!!

Robimy sobie z JS codziennie po 1h wolnego - tylko dla siebie. W tym czasie mogę nałożyć maseczkę, leżeć na kanapie gapiąc się w sufit, oglądnąć jakiegoś tasiemca, pójść na spacer lub pobiegać.. zazwyczaj wybieram bieganie. Celowo nie dodałam do listy wyjścia na drinka, zakupów czy spotkania ze znajomymi. Już jakiś czas temu zrozumiałam, że mój świat się zmniejsza im większe jest moje dziecko..


Gdy Bombeliusz miał zaledwie kilka tygodni nadal interesowało mnie, co w pracy? kto jeszcze jest, kogo już nie ma, jak idzie produkcja i jej plany na przyszłe tygodnie. Z tygodnia na tydzień obchodziło mnie to co raz mniej, bo czułam, że nie jestem na bieżąco i właściwie nawet nie chce mi się tego nadrabiać. Znajomi, przestali wydzwaniać i pytać jak się mam. Szczególnie Ci, którzy dzieci nie posiadają lub posiadają 'odchowane'. Oni mają swój świat, ja mam swój. Jesteśmy na bieżąco dzięki FB i polubimy czasem swoje zdjęcia, czasem zostawimy jakiś komentarz ale generalnie  - nie zawracamy sobie na wzajem głowy i nie szukamy usilnie kontaktu.

Prawda jest taka, że gdy siedzi się całymi dniami z dzieckiem to prawdopodobieństwo tego, że wydarzy się coś warte 'plotkowania' jest znikome. Jestem ja, dom i mój maluch. I ten maluch pochłania całkowicie moją energię. O tym maluchu mogę godzinami. Jestem ekspertką w tematyce, pieluszek, kremów na odparzenia, domowych zupek, papek i co za tym idzie kupek. Za to zdecydowanie (mimo burzliwej i pełnej dzikich imprez młodości) nie jestem ostatnio ekspertką w tematyce imprez, spontanicznych wypadów, repertuarów kinowych. Generalnie wszystkiego co z rozrywką jest związane, a na co nie mogę i nie będę mogła sobie pozwolić jeszcze jakiś czas ;)

Ktoś mi kiedyś powiedział - dziecko Cię nie może ograniczać. Rób to samo co zawsze robiłaś, nie odmawiaj sobie pójścia gdzieś dlatego, że masz dziecko - weź je ze sobą! I może nawet bym sobie to do głowy wzięła na poważnie..no cóż.. jeszcze wtedy - wzięłam.

Teraz wzięłam, ale poprawkę na ten wywód głównie dlatego, że była to wypowiedź mężczyzny :D Tak, tak.. chciałabym zobaczyć jak ten owy mężczyzna zabiera dziecko ze sobą wszędzie, codziennie, 24 na dobę ;) I myślę, że nie jedna mama się ze mną zgodzi, że tata męczy się dzieckiem szybciej niż mama. A może chodziło o to by mama zabrała dziecko i poszłaaaaaa, a tata będzie miał spokój przez kilka godzin? Może..
Faktem jest, że dziecko ogranicza.
Ujmę to bardziej precyzyjnie - Mama się ogranicza ze względu na dziecko. Gdzie bym się nie wybierała najpierw zastanawiam się nad tym jak wizytę/wyprawę/podróż zniesie Nitoś. Powód jest prosty: Zadowolony Nitoś - Zadowolona Ja ;)
Nie podjadę sobie do pracy na pogaduchy, bo jest za dużo ludzi i każdy chciałby potrzymać Nitka, a jeśli zdecyduję się nie wchodzić do środka, to na zewnątrz jest pełno palaczy.
Idąc na spacer nie wybieram się do centrum handlowego, bo Mały ma pooddychać świeżym powietrzem.
Wieczorem nie pojadę do centrum handlowego, bo to za dużo wrażeń dla Gluta i później długo zasnąć nie może mimo iż jest bardzo zmęczony. Mogłabym tak w nieskończoność wymieniać.. Tak oto mój świat robi się z dnia na dzień mniejszy. Mój dom jest moim centrum dowodzenia. A moje dziecko jest moim pępkiem, mojego świata.




Atak na Elmo

Ślimak

Ju toking tu mi?

niedziela, 19 stycznia 2014

Wózek dla mnie ;)

Z 6letnią córką chrzestnych - Jenny Marie
Stary wysłużony nissan poszedł na żyletki więc od listopada mamy tylko jeden samochód.
Napisałam 'tylko', bo dwa mieliśmy 'od zawsze', odkąd jesteśmy razem.
A teraz jest jeden i nie mogę się doczekać by znowu mieć dwa.
Nie dla samego posiadania. Nie, nie. Raczej dla zachowania równowagi psychicznej. Od listopada jestem uziemiona. Zależna od JS, jego czasu pracy i godzin powrotu do domu. A że przy okazji jestem również zależna od humoru i potrzeb małego klona JS to się niefortunnie składa ;) do sklepu spożywczego mam nie całe 2km. Można by zahaczyć o ten sklep na spacerze z wózkiem. Można, ale tylko w akcie desperacji. Syn wózkiem jeździć nie lubi i zanim zaśnie robi rozpierduchę. A jak już zaśnie.. To ja sapie na boki, a nie nad gondolą i nawet kółka wózka się skradają by Nitka nie obudzić zanim nie dojdziemy do domu. Czasem spacer zajmuje 15min w jedną stronę i 3minuty z powrotem - na sygnale ;)
Wracając do tematu samochodu.. Nie dobrze jest go nie mieć! Zupełnie nie ekonomicznie! Jak juz się wybierzemy do centrum handlowego to gwarantuje, że oboje z Nitosiem mamy podobne miny - jak jelenie w światłach reflektorów. Dzióby rozdziawione, oczy jak 5złotych. I wtedy podoba mi się wszystko (tak jak Nitkowi) i wszystko się przyda i kupuję na zapas. Chomikuję. Wydaję fortunę, bo nie wiem kiedy znów wyjdę z domu 'do ludzi'. No, a jeśli o ludzi chodzi.. Odwykłam. I zapominam, że to co w głowie powinno być przefiltrowane zanim znajdzie się na języku i opuści usta. Że nie mogę mówić do Nitka tak jak, to robię w domu, bo 'zostań Glutku z tatą mama idzie kupę zrobić' wywołuje zaskakujące reakcje ludzi, którzy to usłyszą.. i zakłopotanie JS. ;)

Czekam więc z niecierpliwością na 4kółka inne niż wózek panicza :) 


Bombeliusz z tatą :)



Ten weekend spędziliśmy u przyjaciół, którzy są też rodzicami chrzestnymi Nitosia. Nitoś od dziś ma nową ksywkę - Bombeliusz. Jego ulubiony wujek nadał mu to imię ze względu na okrągłe policzki Bombla ;)



W podróży na promie

Pierwszy raz w krzesełku




Łączna liczba wyświetleń